poniedziałek, 11 października 2010

Smętnie

U nas znowu kaszel, kaszel i kaszel. Kinga chorowała trzy tygodnie, tydzień chodziła do przedszkola i była najszczęśliwsza na świecie, a w weekend znów się zaczęło i jest coraz gorzej. Boję się, że znów się skończy na antybiotyku, a skończyła brać ostatni dwa tygodnie temu. Dlaczego takiego przeziębienia nie da się zatrzymać? Daję jej różne domowe specyfiki, klepię, nawilżam, szprycuję witaminą C i innymi antykaszlowymi i nic. Mogę tylko bezradnie patrzeć, jak kaszel jest coraz większy, schodzi niżej i obstawiać, czy na oskrzela zejdzie jutro czy pojutrze. Wykańcza mnie to psychicznie. A Klarcia wszystko w ślad za siostrą. Wiem, że dzieci chorują, ale co tydzień? A poza tym różni życzliwi opowiadają mi o szkodliwości antybiotyków, które mogą doprowadzić nawet do śmierci. Szczęśliwi, którzy nie muszą ich używać; szczęśliwi, którym dzieci nie chorują. A ja jestem sfrustrowana. A do tego Mąż w pracy do późnych godzin nocnych albo na wyjazdach służbowych, ja mam za tydzień pracę i nikogo do dzieci, które z dnia na dzień nie wyzdrowieją. Nie, absolutnie sobie nie radzę z tą dorosłością i podejmowaniem setek małych-wielkich decyzji.

10 komentarzy:

  1. Kochana, ściskam im przytulam - znam to uczucie, że dorosłe życie mnie przerasta i że nie ma już nawet co udawać, że tak nie jest...

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak ja Cię rozumiem. Moje dziecko było zdrowe całe dwa dni, dostało takiej gorączki, że dziś nie było mowy o colegio. Marianka kiedyś też tak chorowała, często dostawała antybiotyki(i żyje) teraz nie choruje prawie wcale. To się kiedyś skończy, naprawdę. Pozdrawiam A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwnie mnie zalogowało poprzednio, to byłam ja Ania T.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, do śmierci to już nawet samo życie nas doprowadza, a co dopiero antybiotyk... :P
    No wiem, że ciężko, ale na początku przedszkolaki przywlekają do domu takie paskudztwa, a potem z reguły, jak już odchorują swoje, to przestają! Głowa do góry!

    Karinko

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Anulko, ja też Cię czasami czytam :)
    Wiesz, a ja mam problem w drugą stronę, czyli z sobą i swoim chorowaniem. Ostatnio co trzy tygodnie, mimo, że jem mnóstwo witamin i staram się zdrowo żywić. Natomiast po Jagódce, która śpi z nami, jest cały czas blisko, spływa to niemal jak woda po kaczce,najwyżej ma mały katarek.
    Marna to przyjemność nie móc wyjść domu, z małym żywym dzieckiem i jeszcze ta gorączka, Bardzo źle to znoszę - psychicznie też:(
    Nasza przyszywana babcia Hania - pediatra, sąsiadka, mówi mi: no bo przecież ona jest na cycu, a ty nie...! ;)
    Ale z chorobami początkującego przedszkolaka to chyba norma, patrząc na wszystkich moich znajomych - właściwie nie słyszałam, żeby kogoś to ominęło :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Anulka, przyłączam się do krzepiącego chóru. Trzymaj się kochana. Przytulam mocno. Mam nadzieję, że znajdziesz pomoc do dzieci.

    Nie słuchaj tych głosów siejących niepokój. I co z tego, że jakieś dziecko nigdy nie brało antybiotyku, cudownie zdrowe etc. Naprawdę syrop z cebuli czasem nie wystarcza ;-)I naprawdę to mija. U nas Szymon, już chyba pisałam, miał siedem zapaleń ucha przez 1,5 roku i za każdym razem antybiotyk. Nie było wyjścia. Bari łapał od niego choróbska jak był całkiem mały. Efekt - Bartek w trzylatkach już nie chorował. Przy starszym bracie wcześniej wytrenował układ odpornościowy. w wielu przypadkach po prostu etapu chorowania nie da się ominąć. większość naszych dzieciatych znajomych tez miała podobnie. Ale... TO SIĘ KIEDYŚ KOŃCZY!!!
    Życzę przetrwania trudnego czasu. Korzystaj z pomocy jak tylko się da. mam nadzieję, że znajdą się pomocne dusze (i ręce). Uściski. a.

    OdpowiedzUsuń
  7. A Twoje dziewczyny są alergiczki? Czasem te dzieci częściej chorują jak nie mają ustawionego leczenia alergologicznego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu T. to Twoje dziwne zalogowanie brzmi pięknie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za wsparcie, to naprawdę krzepi - że ktoś ma podobnie, że ktoś czyta taką marudę. Dziękuję :-)
    Agnieszko, może i dobrze czasem, że coś nas zmusza, żeby nie udawać...
    Aniu, to pocieszające, co piszesz - oczywiście to, że Mania wyrosła. Trzymajcie się dzielnie.
    Karinko, w sumie lepiej, żeby nas wykańczało życie tak po troszku i stopniowo. Dzięki za pocieszenie.
    Donko, współczuję tej odporności, choć przyznam, że gdzie nie spojrzeć, wszyscy jakoś bardziej chorowici - my, dorośli z naszych stron, też częściej chorujemy. Moja Klarcie też "na cycu" i nic.
    Zygzo, podejrzewam, że masz rację, bo Klarcia jest atopowa i alergiczna, a Kinga ciągle podejrzana o alergię. Tylko nasz alergolog jakoś nie spieszy się z diagnozą. Może trzeba poszukać innego, a może poczekać. Mam już dość ciągłych zmian lekarzy, każdy mówi coś innego, a nasz pech, że nie mamy jednego, tylko tak od przypadku do przypadku. Komuś trzeba wierzyć, tylko komu? Ech.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anulka, miesiąc chorowania dzieci wystawia na wielką próbę duszę i ciało matki ;-) Ściskam kochana! Mam nadzieję, że jednak nie będziecie musieli czekać aż do wiosny na te lepsze dni. Zdrowia życzę z całego serca. a.

    OdpowiedzUsuń